www.netflix.com/pl

Gambit królowej – recenzja bez spoilerów

Myślę, że nieważne skąd jesteś, ile masz lat i co sądzisz o szachach, ten serial najprawdopodobniej wciągnie cię już od pierwszego odcinka. Dlaczego? Dobre pytanie.

Gambit królowej – dla niewtajemniczonych – to miniserial (7 odcinków) Netfliksa powstały na podstawie powieści Waltera Tevisa z 1983 r. Reżyserią i scenariuszem zajęli się Scott Frank (Godless) oraz Allan Scott (Nie oglądaj się teraz). Z kolei główną bohaterkę, Beth Harmon, gra Anya Taylor-Joy (Split, Emma). Oczywiście przez ekran przewija się wiele innych aktorów, ale najprawdopodobniej ich nie kojarzysz. Wyjątek stanowić mogą Thomas Brodie-Sangster (To właśnie miłość, Więzień labiryntu) oraz – tak, tak, Marcin Dorociński grający głównego wroga, niepokonanego, rosyjskiego szachistę.

Netflix pochwalił się, że już w 28 dni po wypuszczeniu serii w świat ta została obejrzana aż w 62 milionach gospodarstw domowych. Imponujące, prawda? Ponadto przez długi czas Gambit królowej był liderem w pierwszej dziesiątce najpopularniejszych produkcji – także w Polsce.

Fabułę można streścić w jednym zdaniu: dziewczyna spuszcza starszym graczom łopot, jednocześnie borykając się z nałogiem i pogmatwanym życiem towarzyskim. Oczywiście z pozoru tak prosta historia kryje w sobie wiele smaczków. Kiedy wydaje Ci się, że akcja stała się przewidywalna – serial zaskakuje. Kiedy myślisz, że bohaterzy są schematyczni – bach! Jednak nie. Równolegle do głównej fabuły biegną różne wątki – każda postać ma za sobą własne przeżycia, każda ma swój charakter, każda wygląda inaczej. Nie ma pięknych klonów jak w Riverdale. Zdaje się, że każdy bohater to człowiek z krwi i kości, a ich życie toczy się jak to w życiu – raz z górki, raz pod górkę.

Weźmy na to Beth Harmon. Uzależniona sierota, geniusz i wariatka, sympatyczna, ale bezduszna. Aktorkę wyróżnia niepospolita uroda – ładna, jednak na swój sposób. Gra postać, która z jednej strony jest bezradna na to, co dzieje się w jej życiu rodzinnym, z drugiej jest władcza oraz wyrachowana i zdaje się, że na szachownicy nikt nie ma z nią szans. A jej przyjaciółka w sierocińcu? Nowa opiekunka? A nawet jeden z oponentów – Harry Beltik? Wszyscy mają za sobą swoje tragedie i małe zwycięstwa. Dowiadujemy się tego z rozmów, jakby przypadkowo.

A sceny pojedynków? Według mnie są bardziej ekscytujące niż porwania w Domie z papieru. Dreszcze przechodzą za każdym razem, kiedy na suficie zamajaczą figury pionków. Z początku (najpewniej z powodu tych projekcji na ścianach) myślałam, że akcja rozwinie się na kształt Czarnego łabędzia, historii, w której obsesja prowadzi prosto do szaleństwa. Potoczyło się nieco inaczej, ale nie będę zdradzać więcej szczegółów.

Do mistrzowskiej gry aktorskiej dochodzi scenografia. Wszystko opakowane jest w starannie dobrane kostiumy, wystrój i charakteryzacje rodem z lat 50. Dla kobiet bardziej zainteresowanych w modzie i designie każdy kadr może posłużyć za inspirację. Natomiast soundtrack obfituje w absolutne hity tamtych czasów jak Venus Shocking Blue. Tworzy go także specjalnie skomponowana przez Carlosa Rafaela Riverę indywidualna ścieżka dźwiękowa. Takiej skrupulatności w kreacji można by spodziewać się po pełnometrażowym filmie Christophera Nolana – nie po fabryce przeciętniaków, jaką jest Netflix.

Wiadomo, są pewne niedociągnięcia. Co pilniejsi zaraz je wyłowią. Jednak jeśli jesteś tą osobą, która oglądając film, całkowicie się w nim zatraca, mogę Ci obiecać, że nie zwrócisz na nie uwagi.

Gambit królowej sprawił, że szachy w 2020 roku stały się ciekawe i… modne. Powieść Waltera Tevisa po 37 latach wskoczyła na listę bestsellerów New York Times’a, a liczba osób wyszukujących w Googlach informacji o szachach – podwoiła się.

Myślę, że w te Święta pod wieloma choinkami zastukają figury hetmanów i gońców. Można zagrać, skoro i tak siedzimy w domu…